„Pasażerka” to powieść Lisy Lutz wydana przez wydawnictwo Akurat. Kilka krótkich recenzji na okładkach, zachęca czytelnika do lektury książki jako trzymającego w napięciu thrillera psychologicznego.
Po szybkiej lekturze (bo tak się czyta tę powieść) mam co do tego kilka wątpliwości. Ale po kolei…
Pewnego dnia Tanya Dubois znajduje swojego martwego męża Franka leżącego u podstawy schodów. Zabójstwo czy nieszczęśliwy wypadek? Tanya tego nie wie. Specjalnie nie rozpacza. Pod wpływem impulsu pakuje się i w pośpiechu opuszcza dom. Czyżby czuła się winna?
W pewnym barze spotyka kelnerkę – Debrę, którą nazywa Błękitnooką. Przez pewien czas razem mieszkają. Podejmują decyzję o zamianie swoich tożsamości.
Tanya, teraz jako Debra, kontynuuje swoją ucieczkę. Trafia do różnych miejsc. Kradnie dokumenty innym, w niektórych miejscach zostaje na dłużej, podejmuje pracę, nawet ma na swoim koncie zabójstwo…
Jest ciągle w drodze, bo w niektórych miejscach ktoś ją przypadkowo rozpoznaje (policja szuka jej listem gończym) lub jej samej wydaje się, że ktoś ją poznał. Jej wędrówka po Stanach Zjednoczonych trwa 10 lat.
Tak naprawdę nie wiemy, dlaczego nie robi nic, aby wyjaśnić swoją sytuację.
Pomiędzy kolejnymi rozdziałami książki pojawiają się e-maile pisane pomiędzy tajemniczymi Jo i Ryanem. Dla uważnego czytelnika są one na pewno pewną wskazówką do rozwiązania zagadki Tanyi.
Po 10 latach Tanya postanawia wracać do domu. I tu Lisa Lutz totalnie zaskakuje czytelnika. W kilku ostatnich rozdziałach, nagle, jakby sama miała dość podróży swojej bohaterki, wyjaśnia całą zagadkę. W krótki, niemal reporterski sposób, opisuje życie Tanyi (a może Tanya to też czyjaś tożsamość?) i jej rodziny…
Przyznam, że czytając tę książkę nie odnalazłam w sobie emocji, które opisywali recenzenci. Dla mnie to powieść drogi z niewielkim dodatkiem thrillera. Na pewno nie ma w niej tak entuzjastycznie zapowiadającego się wątku psychologicznego.
Nasuwa się tylko jedna refleksja, że nie można żyć bez tożsamości, a przejęcie czyjejś, może mieć dla nas fatalne skutki. Bo jak pisze Lutz:
„Brak tożsamości jest niebezpieczny. Jeden fałszywy krok, ktoś odkrywa, że jesteś kimś innym, że jesteś nikim i w końcu wszyscy dowiedzą się, kim naprawdę jesteś.”.
EK