„Chcę jeszcze jedną dawkę morfiny – proszę, siostro. (…) Albo, jeszcze lepiej, niech siostra mi nie podaje, tylko ze mną porozmawia.” – recenzja książki „Nie jesteśmy uchodźcami. Życie w cieniu konfliktów zbrojnych” Agusa Moralesa

Siedzisz sobie spokojnie w ciepłym pokoju, w wygodnym fotelu, w telewizji znów mówią o uchodźcach płynących do Włoch czy Węgrach stawiających mur na granicy. To mnie nie dotyczy. Nie ma wojny. Mi to nie grozi. Czy na pewno? Zachęcam do lektury reportażu Agusa Moralesa „Nie jesteśmy uchodźcami. Życie w cieniu konfliktów zbrojnych”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Według konwencji genewskiej z 1951 roku, za uchodźcę uważana jest osoba, która „w rezultacie zdarzeń, jakie nastąpiły przed dniem 1.01.1951r. oraz na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przynależności do określonej grupy społecznej lub z powodu przekonań politycznych przebywa poza granicami kraju, którego jest obywatelem.”.

Teraz wojna ma inne oblicze. Uchodźcy też. Ci, którzy uciekają, we własnym kraju są migrantami. Nie można nazywać ich uchodźcami. Dziś stanowią oni 1% ludności świata, czyli ponad 65 milionów.

Morales pisze o zwykłych ludziach, których spotkał na swoich dziennikarskich ścieżkach, o trudnych rozmowach z nimi. Odwiedził Afganistan i Pakistan, Syrię, Sudan Południowy, Demokratyczną Republikę Konga, a także Meksyk.

Poznajemy Akrama, który stracił majątek po bombardowaniu Aleppo, dwie młode Syryjki, które leczą wojenną traumę w Turcji czy też Jullienne, która była gwałcona przez wojowników w Demokratycznej Republice Konga. Im udało się uciec. Czy są szczęśliwi? Wszyscy tęsknią za domem i rodziną.

Wielu z nich żyje w obozach dla uchodźców. Morales odwiedził m.in. największy na świecie obóz Zaatari w Jordanii. To niemal miasto ze sklepami i szkołami. Przybliża nam też warunki w obozie Malakal w Sudanie czy Tapachuli w Meksyku. Znamienne jest to, że wielu mieszkańców tych obozów nie chce wyjeżdżać np. do Kanady. Marzą o powrocie do swoich rodzinnych krajów.

W swoim reportażu, Morales analizuje również szlaki, którymi wędrują uchodźcy. W Europie takim newralgicznym punktem jest Morze Śródziemne. Nie wszyscy, którzy obrali tę drogę, dotarli do celu. Zginęło ponad 5 tysięcy ludzi.

Szlaki, które przemierzają uchodźcy są niebezpieczne. Grasuje na nich wiele band, które okradają uciekających bądź też -za astronomiczne kwoty- obiecują pomoc w dotarciu do lepszego świata. Świata, który odgradza się od uchodźców. Już ponad 40 państw na świecie, ustawiło bariery na swoich granicach.

I wreszcie Morales, w rozmowach z uchodźcami, próbuje sprawdzić, czy wszyscy osiągnęli swój cel, który przyświecał mu przy podjęciu decyzji o ucieczce z ojczyzny. Różnie to wygląda. Część z nich nadal wierzy, że wróci w rodzinne strony.

W swojej dziennikarskiej wędrówce, Morales odwiedził też Parlament Europejski. Jedna z debat uświadomiła mu jasno, że państwa członkowskie Unii Europejskiej zrzucają odpowiedzialność za uchodźców na siebie nawzajem. Nie potrafią wypracować wspólnego stanowiska. W 2015r. 1,25 miliona osób poprosiło o azyl w UE. Otrzymało go 333 tysiące 350 osób.

To tylko główne tematy wstrząsającego reportażu Moralesa. Uchodźcy to ludzie, tacy sami, jak my. Po lekturze pomyślmy o tym, bo to ważny problem naszych czasów. Bez tej refleksji „za kilkadziesiąt lat może wszyscy będziemy uchodźcami – uciekającymi od samych siebie”.

 

EK