„Czasami trzeba po prostu rozliczyć się z opowieściami” – recenzja książki „Życie pełne barw” Malwiny Ferenz

Nakładem wydawnictwa Czwarta Strona ukazała się książka Malwiny Ferenz „Życie pełne barw”. To właściwie zbiór krótkich opowiadań.

Ferenz przenosi nas do Wrocławia, do małej kawiarenki Neon Cafe. Znajduje się blisko rynku, ale jest ukryta w podwórku kamienicy. „Wnętrze jest ciemne, ale przytulne, niewielkie i dyskretne”. Nie ma wielu klientów. Ci, którzy tu zaglądają chętnie opowiadają historię swoje życia młodemu barmanowi.

Szczególnie interesująca jest opowieść 90-letniej Eufrozyny Mrozińskiej, kobiety, która po powrocie z zesłania w Kazachstanie, układała sobie życie na Ziemiach Odzyskanych. Opowiada barmanowi, jak oczarowana miłością, potrafiła rzucić wszystko i uciec z ukochanym, bo „czasami pojawia się ktoś lub… coś, co wywraca nasz świat do góry nogami”. Naprawdę wzruszająca historia.

Z kolei najzabawniejsza jest opowieść komisarza Krzysztofa Boryny, który na policyjne interwencje jeździł z kotem… Komendą! Wzbudzało to niezłą sensację, która potrafiła wybrzmiewać w słowach „Ja pie***, psy jadą z kotem!”. Dlaczego kot był tak bliski komisarzowi? Boryna sam zastanawia się, „dlaczego zwierzę nie mogłoby wypełnić pustki po człowieku? Dlaczego nie miałoby pokazać, że jest sens żyć choćby z tego powodu, że każdego dnia mogą się zdarzyć rzeczy, których wcześniej nie objęlibyśmy naszym ludzkim, ograniczonym umysłem? Jest sens żyć, bo jest szansa, że życie zaskoczy nas w sposób zupełnie nieprzewidywalny i wymykający się jakimkolwiek schematom”.

Poznajemy też historię Adama Potockiego, zdolnego informatyka, którego życie zniszczyła żądza pieniądza. Dlaczego Adam koncentruje się na rynku, na gitarze zrobionej z łopaty…?

Wzruszająca i dość zabawna jest także historia motorniczego Zenona Kociewniaka. Przeczytajcie, dlaczego zdesperowany mężczyzna stoi na dachu lokomotywy i… na oczach wielu ludzi dowiaduje się, że żona Irmina bardzo go kocha, i że zostanie ojcem.

„Życie pełne barw” to idealna lektura na letni wieczór. Z każdej historii wypływa jakaś refleksja. Mniej lub bardziej optymistyczna. Trzeba je przeczytać. Bo, jak twierdzi barman Neon Cafe, „nie wolno przerwać takich opowieści. Muszą wybrzmieć w całości, inaczej człowiek zostaje niedokończony. To tak jakby jechać na zaciągniętym ręcznym. Niby się da, ale ani to zdrowie, ani efektywne”.

Myślę, że wielu z nas chciałoby odwiedzić taką Neon Cafe. Porozmawiać, rozliczyć się sami ze sobą, bo „są w życiu rzeczy, które trzeba dokończyć bez względu na nas. Czasami trzeba po prostu rozliczyć się z opowieściami”.

 

EK