„Czasem ludzie wydają się na zewnątrz szczęśliwi i dopiero kiedy się ich posłucha, a nie wyłącznie na nich popatrzy, można poznać, że w środku coś się popsuło” – recenzja książki „Czasami kłamię” Alice Feeney

„Wspomnienia nie mogą nikogo skrzywdzić, chyba że przywołuje się je we dwoje”

Nazywam się Amber Reynolds. Są trzy rzeczy, które powinniście o mnie wiedzieć: Jestem w śpiączce, Mój mąż już mnie nie kocha, Czasami kłamię.

Biorąc do ręki książkę „Czasami kłamię” Alice Feeney od Wydawnictwa WAB, wiemy o niej tylko tyle. I dokładnie tyle wystarczy. W tym krótkim opisie zawarta jest cała esencja.

Amber Reynolds jest w śpiączce. Jak pewnie już się domyślacie, jej mózg pracuje jednak na najwyższych obrotach by ogarnąć nową, otaczającą ją rzeczywistość oraz poskładać kawałki minionych zdarzeń, by dojść do tego, co doprowadziło ją do obecnego stanu.

Cała historia zaczyna się 19ego grudnia 2016 roku. Amber, jak co dzień, wstaje wcześnie, sprawdza pokrętła od gazu, to, czy drzwi są zamknięte oraz czy ma w torebce klucze, portfel i telefon. Następnie wychodzi do pracy, gdzie dowiaduje się, że jeśli między nią a jej bezpośrednią przełożoną nie zaiskrzy, to straci stanowisko. Wraz ze swoją przyjaciółką, Jo, obmyślają plan działania.

Historia toczy się trójtorowo dzieląc się na: WTEDY, PRZEDTEM i TERAZ. Wszystkie te linie czasowe przeplatają się ze sobą i łączą w spójną całość pozwalając Nam poznać zarówno Amber, jak i jej siostrę Clair, a także męża Paula. Podstawą do opowiedzenia historii z przeszłości są dzienniki, które powstały, kiedy Amber miała 10-11 lat, resztę poznajemy już przedzierając się przez umysł Naszej bohaterki przykutej do szpitalnego łóżka.

Książka Alice Feeney to ucieleśnienie tego, co zawsze mogliśmy usłyszeć w serialu „Dr House” – Everybody lies. A do każdego z kłamstw docieramy pełną zwrotów akcji i rozwalających mózg zdarzeń drogą. Kiedy wydaje Nam się, że wszystko już wiemy, okazuje się, że nie mieliśmy pojęcia o niczym. Cały obraz w Naszej głowie jest raz za razem tłuczony, jak talerze przez Greków a jednak wciąż i wciąż snujemy domysły. Nie jest jednak tak, że każda ścieżka zaprowadzi Nas w pole. Część przypuszczeń znajdzie swoje pokrycie w fabule. To bardzo dobry zabieg, ponieważ nie czujemy się sfrustrowani tym, że Nasza dedukcja nie działa, zadowoleni z siebie czytamy dalej, by kilka stron dalej odkryć kolejną rzecz, która nawet nie przeszła Nam przez myśl.

Książka „Czasami kłamię” przyszła do radia w czwartek i zatrzymała mnie na cały dzień. Czytałam ją przy radiowym biurku, czytałam w domowym fotelu, czytałam aż się skończyła. Dawno nie przeżyłam takiego prania mózgu. Do tej pory nie mogę się po niej pozbierać. Autorka zbudowała bowiem zawiłą, pokrętną wręcz historię, namieszała totalnie w klasycznym pojmowaniu dobra i zła, dzięki czemu przeżyłam z książką prawdziwy rollercoaster uczuć.

„Czasami kłamię” to nietuzinkowa książka, która na pewno pozostanie na długo w mojej pamięci. Autorka umiejętnie wodzi za nos, na koniec i tak pozostawiając czytelnika w głębokim zagubieniu.

„Wszyscy jesteśmy tylko duchami ludzi, za których się uważaliśmy, i podróbkami ludzi, którymi pragnęliśmy być.”

 

EK