„Jedynym wyjściem jest porzucenie całego systemu” – recenzja książki „Mars Room” Rachel Kushner

Zacznę od tego, że bardzo dziękuję wydawnictwu W.A.B. za możliwość zrecenzowania „Mars Room” autorstwa Rachel Kushner. Bardzo ucieszyłam się z tej sposobności, bo bardzo lubię takie klimaty. Przeczytałam już kilkanaście książek, które w ten czy inny sposób traktują o życiu za kratami. Jednocześnie sięgnęłam po tę pozycję z lekką obawą, że ta książka  nic nowego  przede mną nie odkryje.

Na szczęście szybko pozbyłam się niepokoju, bo „Mars Room” porywa od pierwszych stron. Ta książka nie zawiedzie znawców tematu.

Jak pisze w blurze Margaret Atwood to książka „brutalnie szczera, misternie wykonana, nie próbuje niczego osłodzić, ale wymierza cios za ciosem, za każdym razem z całej siły”.

Romy Hall – główna bohaterka książki – nie miała nigdy łatwego życia. Od zawsze obecne były w nim przemoc, narkotyki oraz poniżenie. W dorosłe życie weszła jako striptizerka klubu Mars Room, a ma je skończyć w więziennej celi. Dziewczyna nie jest niewinna, ale sytuacja, w której się znalazła, jest splotem złych decyzji i nieszczęśliwych okoliczności. Jednak nikogo nie interesuje jej wersja zdarzeń. Według opinii publicznej kobieta o takiej przeszłości nadaje się tylko na kryminalistkę.

Romy nie ma głosu i jest zupełnie bezsilna. Staje się tylko kolejnym numerem na liście więźniarek zakładu karnego w Stanville. Każdy dzień tutaj to obóz przetrwania, gdzie  tylko najsilniejsi zyskują szansę na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Wszyscy wrzuceni są do jednego worka, nie ma miejsca na indywidualność. „Mars Room” ukazuje wady systemu. 

Oprócz Romy śledzimy losy transseksualnej więźniarki, strażnika więziennego, kobiet z cel śmierci.

Autorka wykorzystała umiejętnie także dzienniki Teda Kaczyńskiego – słynnego Unabombera.

Rachel Kushner za „Mars Room” została wyróżniona francuską nagrodą literacką oraz znalazła się w gronie finalistów Nagrody Bookera. Samo już to, powinno was zachęcić do przeczytania tej książki.

 

 

LK