„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę…” – recenzja książki „Szeptacz” Alexa Northa

„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę,
szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam,
złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę,
pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle,
pan Szeptacz na pewno odwiedzi Cię”.

Ta wyliczanka przewija się przez najnowszą książkę Alexa Northa „Szeptacz”, która została wydana przez wydawnictwo Muza. Już na okładce czytamy, że to najlepszy thriller świata; że będzie strasznie i nerwowo. Usiądźmy więc w jasnym pokoju, szczelnie zasłońmy okna, upewnijmy się, że nikt nie szepcze za oknem i… zacznijmy lekturę. 

Pisarz Tom Kennedy wraz z siedmioletnim synkiem Jake’m przeprowadza się do małego miasteczka Featherbank, aby zacząć nowe życie i zapomnieć o trudnych chwilach po śmierci żony i matki.

Jednak ich spokój nie trwa długo. W miasteczku zaginął mały chłopiec. Czyżby znowu powróciła sprawa sprzed 20 lat? Uprowadzono wtedy pięciu chłopców, z których każdy słyszał dziwne głosy i podążał za nieznajomym. Ale przecież tajemniczy Szeptacz, Frank Carter, siedzi w więzieniu. Czy ma następcę?

Pewnego dnia Jake wyjawia tacie, że również słyszał wzywające go głosy za drzwiami. Czy padnie ofiarą nowego Szeptacza? Jake jest chłopcem zamkniętym w sobie. Ma wyimaginowaną przyjaciółkę, dziewczynkę w sukience w biało-niebieską kratkę. Często z nią rozmawia. Kim w rzeczywistości jest dziewczynka, która chroni Jake’a?

W miasteczku panuje nerwowa atmosfera. Śledztwo prowadzą Peter Willis i Amanda Beck. To bardzo ciekawe postacie, które choć na pozór różne, są bardzo do siebie podobne. Dlaczego Peter zaprzyjaźni się z Jake’m i jak ta znajomość się zakończy? Czy Tom pozbędzie się demonów przeszłości?

Niestety nie mogę nic więcej zdradzić. Dla mnie to była ciekawa lektura. Przede wszystkim, interesujące było to, że akcja prowadzona była z wielu punktów widzenia. To także bardzo ciekawe studium relacji ojciec – syn, nie tylko Toma i Jake’a.

Jest jednak kilka rzeczy, które mnie irytowały… jak ciągłe powtarzanie „w komisariacie” zamiast „na komisariacie”. Tłumacz, kilka osób od korekty i wszyscy uparcie postanowili kontynuować ten „kwiatek”….

„Szeptacz” był również dla mnie trochę przewidywalny, choć nieodkładalny… z jednej strony nie wystraszył mnie aż tak bardzo, a z drugiej w napięciu czekałam na to, co stanie się dalej… no i pojawiło się pytanie… czy to na pewno tylko wiatr szumi za oknem….?

 

EK