„Każdy ma swoją listę obecności, której potrzebuje i która go uszczęśliwia” – recenzja książki „Lista obecności” Agaty Kołakowskiej

Wydawnictwo Prószyński i S-ka zachęca nas do lektury kolejnej powieści Agaty Kołakowskiej pt. „Lista obecności”.

Iga Stelmach jest znaną rzeźbiarką. Po traumatycznych przeżyciach postanawia opuścić Zieloną Górę i kupić dom w małych Kunicach i zacząć nowe życie. Wszystko wydaje się tu idealne. Cisza, spokój, sielsko i anielsko, z pozoru życzliwi ludzie. Iga szybko zostaje członkiem miejscowej społeczności. Chociaż trochę dziwne wydają jej się cotygodniowe spotkania mieszkańców z sołtysem Krzysztofem Biskupem i konieczności podpisywania listy obecności. 

W Kunicach są też inni „artyści” – poeta, malarka, kompozytor.

Jednak spokój Igi nie trwa długo. Otrzymuje tajemnicze ostrzeżenie „nie rób tego”. Nie może skupić się na pracy. Wracają koszmary z przeszłości. Glina, z której rzeźbi, staje się nagle jej wrogiem. Co przeżyła Iga? Dlaczego jej jedyną przyjaciółką jest Anita z sesji psychoterapeutycznych? 

Atmosfera w Kunicach gęstnieje. Iga dowiaduje się o zaginięciu fotografa Wojciecha Jurewicza i aktorki Olki Majchrzak. Nagle ginie jej nowa przyjaciółka – malarka Mira. Co odkryje Iga? Do czego doprowadzi jej prywatne śledztwo? Kim jest Janusz, który chronił Igę? Czy Iga znajdzie pomoc w czasach, gdy „każdy koncentruje się na swoim życiu, swoich sprawach i ludziach, którzy są elementami jego codzienności”?

Ciekawe, czy czytając tę książkę, dojdziecie do wniosku, że „każdy ma swoją listę obecności, której potrzebuje i która go uszczęśliwia”? Kto jest na tej liście najważniejszy? Mąż, dzieci, rodzice?
„Jednak życie ma to do siebie, że z czasem ta lista pustoszeje. I to jest najsmutniejsza prawda, na którą nie można nic poradzić”.

 

EK