Dom Wydawniczy Rebis wydał kolejną powieść Przemysława Semczuka „To nie przypadek’.
Książka przenosi nas do zamierzchłej przeszłości, czyli początku lat dziewięćdziesiątych, do Karkonoszy i Zgorzelca. W Karkonoszach Straż Graniczna znajduje zamarzniętego studenta – Kosmę Zubilewicza. W jego plecaku znaleziono puszki z tajemniczą substancją. Natomiast w Zgorzelcu ktoś porywa nastolatkę – Kasię Warecką. Rusza policyjne śledztwo, a którego czele stoją komisarz Paweł Ciszewski i komisarz Albin Plesiński, którego wujkiem był Teofil Olkiewicz z milicyjnej sagi Ćwirleja (pamiętacie?). Śledztwo jest trudne. To początki lat 90., nie ma zaawansowanych technologii, a telefon komórkowy, wielkości pudełka po butach, ma tylko miejscowa mafia. Jednak nasi komisarze radzą sobie dzielnie. Wszystkie tropy prowadzą do zgorzeleckiej mafii. W mieście walczą o wpływy dwa ugrupowania; Paluszczyńskiego i Babicza. Kto jest bardziej podejrzany? Czy Kasia się odnajdzie? Semczuk bardzo wnikliwie wprowadza nas w zasady funkcjonowania mafijnego świata.
W owym czasie nie tylko przestępcy korzystali z dobrodziejstw otwarcia granicy z Niemcami. Poznajemy nie tylko wielkie akcje przemytu tirów wypełnionych spirytusem czy luksusowych samochodów, ale też codzienną pracę mrówek, czyli ludzi, którzy kilkakrotnie przekraczali granicę przenosząc papierosy, magnetowidy, itp.
Policyjne śledztwo dociera również do granicy. Komisarze chcą wnikliwie poznać zasady tworzenia fortuny przez zgorzeleckich mafiosów. Tam poznajemy nie zawsze uczciwych celników, którzy chętnie dorabiali do skromnych pensji.
Co w efekcie odkryli Ciszewski i Plesiński? Cóż, zakończenie jest naprawdę nieprzewidywalne. Gorąco polecam lekturę powieści Semczuka. Napisana lekkim językiem, pełna dialogów książka, sama zachęca do poświęcenia jej kilku godzin.
EK