„Misją snajpera jest dawać życie, odbierając je innym.” – recenzja książki „Szkoła zabójców” Brandona Webba

Brandon Webb jest byłym żołnierzem Marynarki Wojennej USA, komandosem i snajperem, a także instruktorem United States Navy SEALs, czyli elitarnych oddziałów sił specjalnych marynarki wojennej).

W „Szkole zabójców” -wydanej przez wydawnictwo Akurat- autor niejako odczarowuje nasze wyobrażenie o snajperach. Wielu z nas mogłoby się wydawać, że to przecież „zwykły” żołnierz, tyle że z bardzo celnym okiem.

Webb przedstawia historię strzelców wyborowych z różnych jednostek amerykańskiej armii i Kanady. Poznajemy losy Alexa Morrisona, Roba Furlonga, Jasona Delgado i Nicka Irvinga. Uczestniczyli oni w wielu misjach w Somalii, Afganistanie i Iraku.

W pierwszej części książki Webb opisuje, w jaki sposób przygotowywani są żołnierze do zostania snajperami. Pisz: „Snajper ma skomponować, zaaranżować i wykonać utwór o nazwie śmieć”. Misją snajpera jest dawać życie, odbierając je innym.

Autor przedstawia morderczy, 26-tygodniowy trening, który przeszli bohaterzy. Towarzyszył mu ponadludzki wysiłek, łamanie psychiczne. Alex, Rob, Jason i Nick niejednokrotnie mieli dość, chcieli porzucić mordercze treningi, które zabierały czas przeznaczony na sen czy posiłek. Dlaczego więc zostali? Bo traktowali to jako misję, pasję czy sposób na życie. Wielu trening snajperski kojarzył się z kolejnymi kręgami piekła Dantego. Jeden z nich opowiada: „jeden z kolegów stracił tyle masy mięśniowej w szyi, że nie mogła ona udźwignąć ciężaru głowy”.

Webb, z wiadomych względów, nie zdradza szczegółów z obecnego szkolenia snajperów. Za to udowadnia, jak ważna dla snajpera jest obserwacja terenu i skradanie się do celu, co stanowi 95% sukcesu. Właściwie strzelanie to tylko 5% „akcji”. Snajper musi umieć uwzględnić takie czynniki, jak odległość, siłę wiatru, temperaturę otoczenia czy opór powietrza.

Bardzo ważny w szkoleniu przyszłych snajperów jest tzw. self-couching, wpływanie na samego siebie; nierozpamiętywanie porażek, ale szukanie w sobie motywacji do jak najlepszego wykonania zadania.

W drugiej części książki Webb opisuje swoich czterech bohaterów w „akcji”. W Serbii, Afganistanie i Iraku. Czy rzeczywistość pola walki okazała się inna od szkoleń? Jak sobie poradzili? Wreszcie, jaki wpływ ma zabijanie na ich psychikę? Przeczytajcie o tym sami.

To trudna lektura. Długo zastanawiałam się, komu ją polecić. Młodym chłopcom, którzy marzą o karierze na miarę Chrisa Kyle’a czy Marcusa Lutrella? Czy kobietom, które podziwiają -głównie na filmach- przystojnych SEALsów z celnym okiem? Może jednym i drugim przydałoby się przeczytanie „Szkoły zabójców”.

 

 

EK