„Nie myśl, że jesteś odporny, to może spotkać każdego, nawet wtedy gdy się tego najmniej spodziewa” – recenzja książki „Sekta z Wyspy Mgieł” Mariette Lindstein

Zastanawialiście się czasem, dlaczego ludzie dają się wciągnąć do sekty? Może czasem myślicie sobie, że „ja bym się nie dał”? Po przeczytaniu „Sekty z wyspy mgieł” napisanej przez Mariette Lindstein a wydanej przez Bukowy Las możecie nabrać wątpliwości co do swoich deklaracji. Za to na pewno lepiej zrozumiecie, jak działa cały mechanizm.

Ale od początku. Mariette Lindstein nie jest jakąś tam zwykłą autorką piszącą o sekcie. Mariette Lindstein jest byłym członkiem kościoła scjentologicznego. Tego samego, do którego należy Tom Cruise. Gdy do nich dołączyła miała 19 lat. Uciekła po 25 latach.

Wróćmy teraz do książki. Na tytułowej Wyspie Mgieł, w starym dworku, osiedlił się ruch New Age. Jego przywódca, Franz Oswald, opracował naukę Via Terra, która nakazuje m.in. być bliżej ziemi, zdrowo się odżywiać, spać w zupełnej ciemności. To wszystko ma ponoć przywracać spokój ducha i naturalną równowagę ciała a aby pomóc sobie w osiągnięciu celu, jak choćby czerpać pozytywną energię z porażek, należy przepracować spisane przez Oswalda tezy.

Ruch ma magnetyczną moc przyciągania celebrytów i ludzi władzy, którzy płacą ogromne pieniądze, by przejść program. Przyjeżdżają, odcinają się od świata, zdobywają spokój ducha a następnie szczęśliwi wyjeżdżają poza mury i głoszą dobrą nowinę, niczym wspomniany wcześniej Tom Cruise. Nasza główna bohaterka, Sofia, również czuje się zauroczona nauką Oswalda oraz nim samym. Przystojny, wysoki mężczyzna, z włosami związanymi w koński ogon i opiętym podkoszulku robi na niej wrażenie. Podczas wykładu, na który Sofia wybiera się wraz ze swoją przyjaciółką – On też zwraca na nią uwagę.

Dziewczyna daje się skusić interesującą pracą w pięknej posiadłości. Przeprowadza się do dworku Via Terra i rozpoczyna swoje -jakby mogło się wydawać- piękne życie na wyspie skrywającej wiele tajemnic.

„Sekta z wyspy mgieł” nie jest książką psychologiczną, choć nie brakuje w niej takich elementów. Przez 540 stron śledzimy losy Sofii, jej myśli, obserwujemy zdarzenia, które wpływają na jej ostateczną decyzję oraz tłumaczenia, które rodzą się zarówno w jej głowie, jak i w głowach innych członków Via Terra.

Mam z tą książką jednak mały problem. Po pierwsze zbyt łatwo było się domyślić, o kim jest przeplatająca główny wątek historia. Wszystkie elementy ułożyły się zbyt wcześnie zamiast trzymać Nas w napięciu do ostatniej chwili. Po drugie – główny wątek również nie bardzo chciał to napięcie we mnie utrzymywać. Od czasu do czasu, od jednej opisanej sytuacji do drugiej, spinało mi na moment mięśnie. I już. Tyle.

Mimo to „Sektę z wyspy mgieł” czytało się się szybko i przyjemnie. Po niespełna trzech dnach mój wzrok spoczął na ostatniej kropce, ciekawy tego, co znajdzie w drugim tomie.

 

EK