„Opisuję to, co wywarło na mnie największe wrażenie. Ot, gliniarz, pierwszy w historii Polski, dostaje się do parlamentu i widzi świat polityki od środka, a nie jak dotychczas z krawężnika” – recenzja książki „Jerzy Dziewulski. O kulisach III RP” Krzysztofa Pyzi

O mojej miłości do Jerzego Dziewulskiego mówiłam wam już dwa razy. No dobra, może nie mówiłam o miłości, ale zapewniałam was, że nikt tak szczerze i bezpardonowo, nie opowie wam o wszystkim, co chcecie wiedzieć (albo nie wiedzieliście, że chcecie) i zachęcałam do randki z Jerzym każdego zainteresowanego tematyką policji. Ale teraz wam powiem, że Jerzy Dziewulski jest moją bezsprzeczną, platoniczną miłością. Uwielbiam go słuchać, uwielbiam czytać jego opowieści i niezwykłą radość sprawiają mi informacje o kolejnych książkach.

„Jerzy Dziewulski. O kulisach III RP” to trzecia opowieść po „(…) O polskiej policji” i „(…) O terrorystach w Polsce” spisana w ramach rozmowy i współpracy z Krzysztofem Pyzią, a wydana przez Prószyński i Spółka. Trzecia i mam nadzieję nie ostatnia. Ale do rzeczy.

Jak, mam nadzieję, już wiecie, Jerzy Dziewulski był posłem na sejm I, II, III i IV kadencji, co oznacza, że spędził w nim lata od 1991 do 2005. Historii, jak się domyślacie, przez te lata nazbierało się wiele. Od niewygodnej prawdy o negocjacjach z udziałem Kościoła przy Okrągłym Stole, poprzez kulisy werbowania księży przez esbecję, aż do nocy teczek i sekretów ochrony najważniejszych ludzi w państwie. Jednak, żeby nie było tak poważnie, znajdziemy w książce także różne śmieszno-straszne -jak to zwykle u Jerzego bywa- historie.

Dziewulski opowiada np. jak w trakcie pełnienia służby dostał telefon o włamaniu do kościoła. Zebrał się razem ze swoim kolegą na miejsce, a tam drzwi do kościoła wyrąbane, a po stalowym tabernakulum została drewniana obudowa. 40kg zniknęło. Dziewulski wraz kolegą zaczęli przeszukiwać teren wokół świątyni, aż trafili do stawu. Dosłownie. Przeczesując dno zabagnionego stawu, uwaleni błotem, machając bosakami, usłyszeli metaliczny brzęk. Serce świątyni odnalezione. Nie to jest jednak clou całej historii, a to, że Dziewulski, w potężnym kryzysie resztek wiary, po tej historii przestał klękać na komendę księży. Dlaczego? Doczytajcie sami. 

Nie będę was oszukiwać, że znajdziecie w tej książce jakieś przełomowe odkrycia czy tajemnice na miarę Atlantydy (no, chyba, że do tej pory nie wiedzieliście o czasach początków III RP nic lub prawie nic), ale z pewnością znajdziecie tu masę ciekawych wspomnień, interesujących opisów oraz subiektywnego spojrzenia na to, co było wówczas najważniejsze. A to już całkiem sporo.

 

EK