Wydawnictwo Znak wydało zbiór esejów, felietonów i reportaży Zadie Smith „Widzi mi się”. Dla tych, którzy pierwszy raz mają kontakt z pisarką przypomnę, że Smith jest brytyjską autorką opowiadań i powieści, piszącą do „The New Yorkera” i uczącą kreatywnego pisania na New York University. Jest kobietą znaną w Londynie praz wspomnianym Nowym Jorku, nie tylko dzięki swojej twórczości, ale także dzięki wielu wystąpieniom publicznym.
„Widzi mi się” powstawało przez 7 lat. Autorka rozpoczęła ten zbiór w 2010 roku i aż do 2017 precyzowała ostateczny kształt tej zawierającej 30 esejów, felietonów, przemówień i recenzji, książki.
Na pewno nie jest to lektura łatwa, na pewno też nie dla wszystkich. Dlaczego? Otóż Smith porusza mnóstwo tematów, z których nie wszystkie są dla nas jasne i czytelne, chociażby dlatego, że są odległe od naszej rzeczywistości.
Smith pisze o filmach, książkach, Brexicie, o gwiazdach muzyki, filozofii a także… o ociepleniu klimatu. Znajdziemy tu ciekawe felietony o Franku Sinatrze, Justinie Bieberze, Madonnie czy twórcy Facebooka – Marku Zuckerbergu.
Język, którym Smith posługuje się w książce, niezależnie od tego, co może nam się wydawać po usłyszeniu nazwiska Biebera, nie należy do najprostszych, wymaga skupienia. Jednak pod tym wszystkim kryje się ogromny plus – autorka nie boi się trudnych tematów. Analizuje je wnikliwie i bez pośpiechu.
Dla mnie szczególnie ciekawe było przemówienie w Berlinie, przy okazji odbierania przez Smith nagrody literackiej „Die Welt” w 2016 r. Zajrzyjcie na te strony – choćby przyciągnięci tytułem „O optymizmie i rozpaczy”. Niezmiennie w mym sercu króluje także wspomniany wcześniej Frank Sinatra, więc i na te kilka zdań poświęconych jego osobie polecam wam spojrzeć. Interesujące są także rozdziały o filmie i muzyce, o których gwiazdach Smith pisze chwilami żartobliwie i ironicznie.
Dla tych, którzy chcieliby bardziej poznać Zadie Smith, polecam ostatnią część książki. Znajdziemy tu takie felietony, jak „Łazienka”, „Radość” czy „Życiopisanie”. Autorka umieściła w nich fragmenty własnego życia, własne radości i smutki. Może znajdziemy w nich cząstkę siebie?
„Widzi mi się” to nie jest lektura, którą można przeczytać jednym tchem. Myślę, że warto mieć ją gdzieś w pobliżu, aby w długie, zimowe wieczory, wybrać sobie felieton czy esej według własnego „widzi mi się”.
Polecam szczególnie tym, którzy lubią rozważania intelektualne, tym, którzy w -z pozoru- trudnej rzeczywistości, lubią odnajdywać perełki i smaczki.
EK