„Słowa to najmniejszy problem w pracy tłumacza – wydostają się z krtani, lecą przez chwilę, trafiają do adresata, potem spadają na ziemię i gniją” – recenzja książki „Chcę wierzyć w Waszą niewinność” Magdy Louis

Książka „Chcę wierzyć w Waszą niewinność” Magdy Louis wydana przez Prószyński i S-ka z początku nie zachęciła mnie przede wszystkim swoją okładką. Gdybym zobaczyła ją w księgarni, pewnie bym nie ściągnęła jej z półki. Ale zaintrygował mnie podtytuł. Na przodzie możemy odczytać „Polacy w kartotekach brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości”. Książka zyskała moją uwagę w sekundę.

Zacznijmy jednak od samej autorki i od tego, dlaczego ma prawo pisać o takich sprawach. Magda Louis towarzyszyła przestępcom od momentu aresztowania do dnia ogłoszenia wyroku. W trakcie swojej kilkuletniej pracy tłumacza, którą wykonywała dla brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, spotykała morderców, gwałcicieli, pedofilów, przemytników czy handlarzy ludźmi. Pracowała z policją, która ich ścigała i adwokatami, którzy ich bronili. Teraz możemy o nich przeczytać.

Książka na pozór podzielona jest wg spraw, ale tak naprawdę jest to bardziej tematyczny podział. Historie przewodnie spisane przez autorkę, są także pretekstem do wspomnienia o podobnych przypadkach oraz opowiedzenia o tym, jak działa wymiar sprawiedliwości czy też system opieki społecznej w Wielkiej Brytanii.

Jak twierdzi Magda Louis, „słowa to najmniejszy problem w pracy tłumacza – wydostają się z krtani, lecą przez chwilę, trafiają do adresata, potem spadają na ziemię i gniją„. Problemem za to mogą stać się sprawy, na które tak naprawdę, nikt tłumaczy nie przygotowuje. Sytuacje, kiedy siedzisz obok mordercy czy pedofila i przez jakiś czas jesteś w zasadzie najbliższą mu osobą. Tą, która przekazuje mu informacje, wyjaśnia wątpliwości, tłumaczy jego słowa. Sytuacje, kiedy musisz przekazać rodzinie wiadomość o śmierci bliskiego im człowieka.

Autorka to wszystko opisuje lekko, wydaje się jakby siedziała z Tobą przy lampce wina i -jak zwykle robią przyjaciele- opowiadała Ci o swojej pracy, co się u Niej działo. Ten lekki ton co jakiś czas przerywa mocniejszy akcent, kiedy swoją opowieść kończy informacją np. o tym, ile kobiet w Anglii i Walii ginie rocznie z ręki byłych lub obecnych partnerów czy też ile dzieci jest każdego tygodnia molestowanych w Wielkiej Brytanii.

Co do zasady, wszystko, o czym pisze Magda Louis, wydarzyło się naprawdę. Autorka jedynie przemieszała pewne rzeczy, zmieniła nazwiska, by nikt nie mógł odnaleźć w tej książce siebie, choć podejrzewam, że wtajemniczeni mogliby mieć swoje -często trafne- przypuszczenia. Ciężko mi jednak stwierdzić to na pewno, bo żadnej z tych historii nie słyszałam – że tak to ujmę – w oryginale.

Spod opisów ludzi, spraw, przepisów prawnych czy paragrafów wyłaniają się także opowieści o samotności, wyobcowaniu, nieszczęśliwych miłościach… Przede wszystkim jednak wyłania się jeden morał – choć zdarza się tak, że finansowo życie na obczyźnie jest znacznie lepsze niż w kraju, to problemy, które miało się przed wyjazdem dopadają nawet za granicą.

Z Magdą Louis spędziłam kilka wieczorów, choć książka nie przekracza 400 stron. Powód był bardzo prosty. Treść „Chcę wierzyć w waszą niewinność” zmusza do zastanowienia się nad starym przysłowiem „Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Bardzo dużo zależy od Naszych decyzji, ale przerażające jest to, jak wiele zależy od decyzji innych.

Dla mnie wydana przez Prószyński i S-ka książka „Chcę wierzyć w waszą niewinność” Magdy Louis to coś, po co warto sięgnąć. Ode mnie 7/10. Jeśli zobaczycie ją w księgarni, nie oceniajcie po okładce.

 

EK