„Już nikogo nie słychać” to trzeci z kolei retro kryminał Ryszarda Ćwirleja, wydany przez Czwartą Stronę. Pomimo, że jest to ostatnia część serii, można spokojnie zacząć od niej swoją przygodę z Ćwirlejem.
Akcja toczy się na jesieni 1926 roku, w Poznaniu. W mieście panuje atmosfera antysemicka, ścierają się ze sobą narodowcy i bolszewicy. Pojawia się informacja, że miasto ma odwiedzić marszałek Piłsudski.
Zabezpieczenie ewentualnej wizyty ma zorganizować komisarz Antoni Fischer. Niestety musi najpierw szybko zrobić „porządek” w mieście. Bo oto nagle ma miejsce kilka zabójstw, zaskakująco do siebie podobnych. Ginie właściciel zakładu pogrzebowego Alojzy Kaczmarkiewicz, mecenas Olgierd Witecki czy wreszcie posterunkowy Pociecha. Co ich łączy? Fischer ze swoimi asystentami – Oskierką i Olkiewiczem prowadzą śledztwo aż do wojny bolszewickiej.
Duży wkład w śledztwo mają też poznańscy przestępcy, np. Anatol Grubiński, którzy „całkiem prywatnie” są kolegami z podwórka policjantów.
Rozwiązanie zagadki jest zaskakujące. Dlatego nie mogę zdradzić więcej szczegółów. Książkę czyta się bardzo szybko i lekko. Ćwirlej dostarcza też, tak, jak w innych książkach, sporej dawki humoru. Pomimo lejącej się krwi niejednokrotnie się szczerze pośmiejemy.
Kolorytu powieści dodaje też gwara poznańska, którą posługują się bohaterowie. Spróbujcie zrozumieć, jak wyglądał ówczesny Poznań przedstawiony w taki sposób:
„Tu się człowieka przywozi baną, do chaty to można na girach, bimbą lub dryndą, a jak se chłop tyłę sprawi i się obali w antrejce, to go obeszczać może nie jakiś pies, ale porzundny poznański kajter…”
Naprawdę warto poświęcić kilka godzin na opowieść o poznańskich szkiełach rozwiązujących zagadki kryminalne w komisariatach pełnych dymu z „egipskich” i szukających otrzeźwienia w herbacie z martellem.
I jeszcze jedno. Przedstawieni tu policjanci – Olkiewicz, Oskierko i inni, to przodkowie milicjantów z sagi neomilicyjnej Ćwirleja!
Miłej lektury!
EK