„Władza każdą porażkę potrafi przedstawić w swoich mediach jako zwycięstwo.” – recenzja książki „Sfora” Przemysława Piotrowskiego

W kilka miesięcy po ukazaniu się „Piętna” Przemysława Piotrowskiego, wydawnictwo Czarna Owca przedstawia kolejną powieść pt. „Sfora”. 

i tu pojawia się problem. Otóż moim zdaniem nie bardzo można zacząć lekturę „Sfory” bez znajomości „Piętna”. Więc zróbcie sobie tę przyjemność i sięgnijcie po nią, bo w „Sforze” Piotrowski zakłada, że jesteśmy już zaprzyjaźnieni z jego bohaterami.

Jest mroźna, śnieżna zima. Zieloną Górą wstrząsa informacja o znalezieniu ludzkiej dłoni. Co ciekawe, okazuje się, że dłoń ta została odgryziona przez… człowieka. Niedługo po tym, w lecie odkryto wypatroszone zwłoki zakonnicy. Miasto ogarnia paranoja strachu. Czy w okolicy pojawił się wilkołak? Czy też wszystkiemu winna jest sfora wygłodniałych wilków krążących po okolicznych lasach?

Po sukcesie śledztwa w sprawie rzeźnika z Nietkowa (sprawa z „Piętna”), inspektor Romuald Czarnecki postanawia znowu wezwać na pomoc stołecznych policjantów – Igora Brudnego i Julię Zawadzką. 

Wydawałoby się, że Brudny rozwiązał już swoje problemy z młodości, jednak gdy znów pojawia się w mieście, ponownie musi stanąć twarzą w twarz z demonami przeszłości. Dlaczego znów udaje się do klasztoru Hieronimek? Nic nie jest jasne. 

Z każdą przeczytaną stroną atmosfera robi się coraz bardziej mroczna, nawet Brudny zaczyna się bać… . Właściwie do końca nie mamy nadziei, że ktokolwiek pokona otaczające nas zło. A trzecia część już w listopadzie…

 

EK